Wstęp

Wstęp

Czy dziś potrzebna jest Krucjata Wyzwolenia Człowieka? Gdy się sięga po teksty autorstwa założyciela Krucjaty ks. Franciszka Blachnickiego i spogląda się na widniejące przy nich daty, można ulec pokusie odstawienia "krucjaty" na półkę. Napisałem "krucjaty" małą literą, nawiązując do języka słyszanego niekiedy podczas letnich rekolekcji oazowych, gdzie zagadnienie "podpisać czy nie podpisać krucjatę?" staje się niewygodnym dylematem. Cóż, dla "krucjaty" pisanej przez małe "k" chyba już miejsca nie ma. Ustąpiły powierzchowne motywy, które mogły skłaniać do wejścia na kilka lat w krąg oazowych abstynentów. Odszedł daleko motyw niepodległościowy, wszak mamy już Najjaśniejszą Rzeczpospolitą. Trudno wracać do motywu papieskiego, gdyż po dwudziestu latach pontyfikatu cały świat już wie, kim jest "Papa Wojtyla", a kim jego rodacy znad Wisły. Nie za bardzo można już wstąpić do Krucjaty na przekór "onym".

Jaki zatem motyw poruszał te rzesze, składające znak decyzji abstynenckiej na stopniach ołtarza ostatniego lata, Anno Domini 1998? Co skłoniło do takiego kroku reprezentantów "pokolenia X" – z lekka konsumpcyjnie i rzeczowo nastawionych do życia młodych Polaków u progu XXI wieku? Co rozpoznali w ciszy swoich serc, gdy dotarło do nich orędzie Krucjaty?

Warto przyjrzeć się oczyszczonym motywom najmłodszych członków tego ruchu. Zapewne wielu z nich podjęło tę decyzję z motywów osobistych, z powodu alkoholowego nieszczęścia kogoś najbliższego. Cenię i szanuję taki krok, gdyż wiem z doświadczenia , że obecność ostentacyjnego abstynenta często powoduje efekt stałej, realnej interwencji wobec uzależnionej osoby. Po latach okazuje się, decyzja dziecka popchnęła ku trzeźwości jego ojca czy brata. Gdyby to jednak było wszystko, gdyby ten motyw dominował, Krucjata zatrzymałaby się w rozwoju. Zbyt często subiektywne oczekiwania zawodzą, a alkohol jest dla bliskiej osoby atrakcyjniejszy niż dobry kontakt z bliskimi. Tego typu "terapia" nie udaje się. Jeszcze bardziej "śliskie" jest traktowanie Krucjaty jako panaceum na chorobę alkoholową, stosowane zamiast terapii. W ten sposób decyzja, do której alkoholik może i dojrzałby po latach odzyskiwania trzeźwości, staje się namiastką i złudzeniem pracy nad sobą. To zatem też nie jest motyw, który utrzymałby Krucjatę Wyzwolenia Człowieka w duchowej kondycji.

Jeśli zatem nie "to" i nie "tamto", to co? Co jest tym nieustannie bijącym sercem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, co zapewnia jej trwałość i rozwój?

Mam na ten temat, ugruntowaną w ciągu lat obserwacji odpowiedź. To COŚ – to doświadczenie wolności. Paradoksalnie ktoś, kto podejmuje wezwanie Krucjaty jako ofiarę w intencji wyzwolenia innych, sam wchodzi radykalnie w obszar wolności. Doświadcza niezwykle mocno własnej podmiotowości. Jego decyzja, zanim zacznie przekształcać otoczenie , formuje najpierw jego samego. Ktoś , kto zaznał smak wolności, nie wyrzeknie się jej tak łatwo! Na pozór drobna sprawa alkoholowej abstynencji staje się dla wielu ludzi kamyczkiem uruchamiającym ich rozwój w kierunku osobowej pełni, w kierunku wolności. Być wolnym – oto serce Krucjaty. Tę wolność daje Bóg , ale prowadzi do niej całkiem ludzka i możliwa do opisania osobista praca każdego nowego członka ruchu.

Jednym z najbardziej zadziwiających rezultatów Krucjaty Wyzwolenia Człowieka jest uzdolnienie jej członków do podmiotowego działania w wielu dziedzinach życia. Nie tylko w dziedzinie alkoholowych nawyków, choć to przede wszystkim. Z perspektywy bogatego doświadczenia Krucjaty Wyzwolenia Człowieka nasuwa mi się myśl według św. Pawła, który dostrzegł, że całe stworzenie jęczy i wzdycha w bólach rodzenia, oczekując objawienia się synów Bożych (por. Rz 8, 19.22). człowiek nie wyrazi się inaczej jako człowiek, jak tylko będąc wolnym. "Całe stworzenie" można ująć jako otoczenie społeczne, które bacznie obserwuje skutki jednostkowych decyzji. Członkowie Krucjaty w wielu środowiskach stali się objawieniem. Objawili, że można, że życie bez alkoholu jest możliwe, szczęśliwe, satysfakcjonujące i bogate. Nasuwa mi się wyraźna analogia z doświadczeniem Anonimowych Alkoholików. W latach trzydziestych w USA panowało przekonanie, że nie da się wytrzeźwieć, jeśli ktoś już przekroczył barierę uzależnienia. Dla "pijaka" nie było ratunku. Aż do chwili, gdy KILKU osobom się to udało, a był to moment powstania ruchu Anonimowych Alkoholików. Owi "trzeźwi alkoholicy" samymi sobą oznajmili światu, że istnieje droga przekroczenia ograniczeń, droga wyzwolenia.

Ten sam efekt obserwuję w wypadku działania społecznego członków Krucjaty. Ich życie jest krzyczącym dowodem na to, że uświęcone tradycją i obyczajem "konieczności", "niezbędności", "nieuniknione zaszłości" są do przekreślenia jednym podpisem na małej karteczce deklaracji KWC. Co się potem dzieje? Inni obserwują, pytają, kuszą, sprawdzają. A gdy członek Krucjaty trwa w swym postanowieniu, zaczynają się zastanawiać, a może by tak żyć na trzeźwo? Krucjata jako ruch bardzo liczny, choć ciągle elitarny, wciąż i coraz bardziej staje się wyzwaniem do zmiany obyczajów. Krucjata Wyzwolenia Człowieka powiększa stale obszar wolności dla konkretnych osób nie będących jej członkami. Na dowód tego wystarczy przytoczyć jedno zestawienie. W ciągu ostatniej dekady odbyło się ponad 5000 wesel bezalkoholowych. W takim weselu zwykle bierze udział ok. 60 – 120 osób. Oznacza to, że około pół miliona osób musiało się osobiście zetknąć z takim przedziwnym zjawiskiem, jak udana, bezalkoholowa uroczystość rodzinna, i to tej społecznej rangi!

Ale eksplodująca siła Krucjaty ukazuje się nie tylko w takich spektakularnych momentach. O wiele częściej przełamanie złych stereotypów dokonuje się po cichutku, w wymiarze małego środowiska pracy czy rodziny. Jest to niezwykle cenne. Mam ciągle w pamięci pewnego majstra budowlanego, który pewnego dnia wkroczył do barakowozu pełnego popijających pracowników z Biblią w ręku, aby im odczytać fragment mówiący, że "pijacy nie wejdą do Królestwa Bożego". Efekt był piorunujący – brygada otrzeźwiała nie tylko w momencie tego swoistego egzorcyzmu, ale na dłużej.

W końcu ośmielę się złożyć tu bardzo osobiste świadectwo. Otóż przez ostatnie kilka lat miałem do czynienia z problemami alkoholowymi na szczeblu całego kraju, organizując pracę działu profilaktyki Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. W tej pracy wielokrotnie dochodziło do ostrej walki z gwałtownie działającymi siłami biznesu, polityki, mediów, zmierzającymi do celów całkiem odwrotnych niż trzeźwość Polaków. Zawsze w takich krytycznych chwilach CZUŁEM w jakiś sposób modlitewne wsparcie środowiska Krucjaty. Dodam, że wiele z tych bitew było zwycięskich, choć początkowo wcale się na to nie zanosiło. Tak już jednak jest, że Krucjata Wyzwolenia Człowieka przygotowuje do zwyciężania. Najpierw samego siebie, potem nacisku otoczenia, w końcu wszystkiego tego, co w Piśmie świętym bywa określane jako "świat".

Zapraszając Czytelnika do wejścia w głąb wspaniałych i aktualnych tekstów Założyciela Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, pragnę podzielić się opinią, ze owoce tego dzieła dopiero się ukazują, że jest ono niezmiennie aktualne i prorocze. To dzieło żyje i jest ważne zwłaszcza dziś, gdy ludzka wolność zagrożona jest przez najgroźniejszego wroga – przez samego człowieka. Zatem: nie lękamy się Krucjaty w XXI wieku! Dopiero nadchodzi jej czas.

Krzysztof Wojcieszek

Słowo wstępne do wydania II

W dobie relatywizmu moralnego, któremu jako reakcja towarzyszy czasami postawa domagania się, by inni zmieniali swoje życie, propozycje Krucjaty Wyzwolenia Człowieka są nie tylko aktualne, ale ciągle świeże. Propozycje tej książeczki można by określić słowami: proś Boga, by pomógł zmieniać twoje życie, a pociągniesz za sobą innych.

Krucjata, to kolejne kroki w przemianie myślenia. Najpierw nie mogę pić, bo jestem młody i mój organizm jest bardzo podatny na tę truciznę, następnie nie muszę, bo jestem wolny i mogę być odpowiedzialny za siebie i skutki własnego działania, by w końcu dojść do stwierdzenia: mogę nie pić. Jest przecież tyle innych atrakcji, źródeł radości. W tym kontekście muszę i ks. Franciszka Blachnickiego jest wewnętrznym wezwaniem, wynikającym ze świadomości, że jeżeli chcę osiągnąć cel, to nie mam innej możliwości. Można by powiedzieć, ze mamy tu niejako technologię podpowiadającą, co zrobić, by być wiarygodnym świadkiem wolności, by być dla innych pociągającym przykładem.

Piszę tę przedmowę niejako upoważniony rozmową ze Sługą Bożym, ks. Franciszkiem w Carlsbergu w czerwcu 1986, podczas jego pobytu na emigracji, na pół roku przed śmiercią. Rozmawialiśmy o formacji studentów. Było dla nas oczywistym, że w wychowaniu trzeba zawsze zaczynać od nowa, ale ze świadomością, że coś jednak zostało z poprzednich starań. Nikt z nas nie staje się od razu dojrzałym człowiekiem, umiejącym rozwiązywać wszelkie problemy. Popełniamy błędy, wycofujemy się z dobrych postanowień. Jednak wielką szansą jest możliwość zaczynania od nowa.

Niech drugie wydanie tej książeczki pomoże tym, którzy zaczynają Krucjatę i tym, którzy chcą do niej wrócić.

O. Tomasz Alexiewicz OP

    Nasza strona korzysta z plików cookies. Czytaj więcej
    Akceptuj